Tajlandia

Reportaż z podróży   •Marzec/Kwiecień 2010

              Od naszej wyprawy do Tajlandii minęło 10 lat. Zapewne zmieniła się przez ten czas , na pewno stała się bardziej turystyczna niż była kilkanaście lat temu, ale chętnie sprawdziłabym jak dziś wygląda Koch San Road i jak smakuje pad thai. To raczej nie uległo zmianie pod wpływem upływu czasu i dalej jego smak jest idealny.

 Kiedy wybieraliśmy się do Tajlandii nasz plan na podróż  i loty obejmował zaledwie 2 tygodnie, lecz nasz pobyt w krainie uśmiechu trochę nieplanowanie się przedłużył. Ale o tym później ..

Początek naszej azjatyckiej podróży miał miejsce w Bangkoku. Wychodząc z samolotu przywitała nas ściana dusznego powietrza. Poczuliśmy egzotykę .Był marzec, więc niebawem zaczynała się pora gorąca w Tajlandii. W Bangkoku zatrzymaliśmy się na Khao San Road gdzie impreza trwa do rana. Tu ruch uliczny jest duży. Każdy coś proponuje, a to co w ofercie powtarza  się najczęściej to ping pong show, czyli  gra w ping ponga w klubie go go.

W Bangkoku, oprócz rozrywki, można zaczerpnąć również trochę odmiennej kultury .My odwiedziliśmy Wielki Pałac, trochę dalej położoną dawną stolicę Tajlandii Ayutthayę oraz pływający market. 

Po kilku dniach w tym zatłoczonym i głośnym mieście, wróciliśmy na lotnisko, by polecieliśmy na Phuket . Stamtąd  już tylko promem na jedną z wielu wysp archipelagu,  rajską Koh Phi Phi ,gdzie było pierwsze nasze zderzenie z tutejszym słońcem, które ma zmożoną siłę i opala 100% mocniej niż w zadymionym  Bangkoku , wiec po przeprawie promowej nabraliśmy mocnego koloru. 

Nasz resort Phi Phi Hill, był położony na wzgórzu. Z tarasu można było godzinami podziwiać widoki na wyspę, które najczęściej znamy ze zdjęć ,z  katalogów biur podróży. Błękitne niebo, biały piasek a do tego spokój, cisza… Przeciwieństwo wielkiego miasta, z którego właśnie wyjechaliśmy. Brak tuk tuków i żadnej komunikacji, od czasu do czasu słychać silnik przepływającej łódki. Idealne miejsce na odpoczynek sam na sam z naturą. Wyspa na tamten czas była stosunkowo droższa od innych , ale takich widoków nie spotkałam już na żadnej innej wyspie, którą podczas tej podróży odwiedziliśmy. Dlatego Phi Phi polecam każdemu, kto planuje podróż do Tajlandii. 

Z Phi Phi przepłynęliśmy promem na Krabi, gdzie będąc tylko dwa dni, skorzystaliśmy z lokalnych wycieczek. Następnie polecieliśmy na Koh Samui oraz na sąsiednią wyspę Koh Phangan.To dwie większe wyspy, pomiędzy którymi kursują promy. Obie  można zwiedzać na własną rękę wypożyczonym skuterem lub samochodem albo tradycyjnie wykupując lokalną wycieczkę. Z obydwóch opcji skorzystaliśmy, chociaż w znacznej większości wyspę zwiedziliśmy wypożyczonym samochodem. Co ważne, przy wypożyczeniu samochodu nikt nie pyta o prawo jazdy. Jednak  trzeba pamiętać, że kierowców obowiązuje ruch lewostronny. Poruszanie się po tym kraju wymaga wyzbycia się naszych europejskich przyzwyczajeń.

  Wybranie przez nas samochodu do zwiedzenia  wyspy było strzałem w dziesiątkę. Właśnie podczas naszego pobytu obchodzono Tajski Nowy Rok, który w praktyce wyglądał jak nasz śmigus dyngus. Każdy, bez wyjątku, był mokry i wymalowany farbą. Można powiedzieć, że samochód uratował nasz sprzęt elektroniczny, który mieliśmy przy sobie , przed zalaniem.

Po  leniwych dniach na wyspach, wróciliśmy z Koh Samui do Bangkoku. Kiedy byliśmy już na lotnisku, dowiedzieliśmy się, że nasz lot został odwołany .Ze względu na erupcje wulkanu Eyjafjallajökull na Islandii ,Europa zamknęła przestrzeń powietrzną. Wtedy zupełnie nie było nam do śmiechu, ponieważ nikt nie wiedział ile potrwają te zawirowania. Jedyną szansą na powrót drogą lądową do Europy była kolej transsyberyjska, ale ta nie wchodziła w grę. Linia Etihad Airways, z którą lecieliśmy, przełożyła datę naszego wylotu  o 11 dni. Po powrocie do hotelu ,okazało się, że nasza data nie była tak bardzo odległa. Innym wylot z Tajlandii przedłużył się aż  o miesiąc.

 Z racji dodatkowego, lecz nie przewidzianego czasu ,postanowiliśmy jeszcze skorzystać z uroków plaży. Ze względu na to, by  nie oddalać się zbyt daleko od Bangkoku, jedną z  opcji była Pattaya. 

Przed wylotem czytałam wiele negatywnych opinii  o tej części Tajlandii. Na ten moment, z braku innej opcji, bez większego entuzjazmu wybraliśmy się busem na oddaloną o 1,5 h Pattaye .Mogłam sama zweryfikować, czy opinie zawarte o tej miejscowości są słuszne. To miejsce, które uwielbiają Rosjanie.W całej Tajlandii nie odczułam tego tak mocno jak tutaj. Para europejczyków na ulicy wygląda co najmniej dziwnie. Za to spacerujący mężczyźni w parach z Azjatkami ,często o widocznej, dużej różnicy wieku to norma. Kluby nocne i dziewczyny tańczące za szybami to także częsty widok. Można również  spotkać lady boyów, których uroda jest wręcz idealna, lecz głos jednak pozostaje męski. Tuż obok Pattayi znajdują sie małe urokliwe wysepki, na które można wybrać się łódką i spędzić tam przyjemny czas, z dala od  tego specyficznego miejsca.

Kiedy wylatywaliśmy z Tajlandii był już kwiecień. Temperatura pomiędzy naszym przylotem a wylotem z Tajlandii bardzo się zmieniła ..To początek gorącego okresu, do którego na dłuższą metę nie byliśmy przyzwyczajeni. Dla nas był to  idealny czas na zmianę klimatu z azjatyckiej pory gorącej na europejską wiosnę. 

By | 2020-04-24T21:08:28+00:00 21 kwietnia, 2020|Podróże|